A ja wyszłam mniej więcej w połowie, bo mój poziom zażenowania sięgnął zenitu. Nie mogłam zrozumieć postaci, ich zachowań, zdawały mi się jakieś niespójne i nie wiadomo było gdzie to zmierza. Humor niskich lotów (miałam takie "eeek... serio..."). Denerwował mnie ten młody udawany partner. Obsługa hotelu. Te niby kąśliwe dialogi. Sytuacje które miały być zabawne jak np. gdy Wandzia szukała po hotelu męża a potem on jej. Zmarnowałam wieczór i mam taki niesmak...