Film jest opowieścią o umieraniu rozlozonym na raty. Strzeminski potraktowany niczym Jezus a władza (o dziwo w dużej mierze złożona z żydów) wydaje na niego wyrok. Towarzyszymy artyście w jego drodze krzyżowej. Poznajemy go nauczajacego młodzież. Jego wizjaz sztuki była nie po drodze oficjelom. I cała historia utrzymana jest w fatalistycznym nastroju, który przywodzi na myśl chociażby "Stroszka" Herzoga. Wizualnie wypieszczony przez ludzi od efektów specjalnych i kamerzyste. Film jest wiarygodny, jedynie muzyka byla zbyt nachalna w swojej prostocie. Puste walenie w klawisz mozna było usunąć, czasem ta cisza jest lepszym rozwiazaniem niż byle jaki dźwięk instrumentu.