Moja wiedza o epizodzie wielkiego głodu na Ukrainie jest, przyznaję, bardzo uboga. Po obejrzeniu "Obywatela Jonesa" postanowiłam się jednak trochę dokształcić. Na tym polega - jak sądzę - największa wartość tego filmu. Bardzo, bardzo solidna produkcja, na miarę najlepszych dokonań polskich twórców.
Przeszkadzała mi tylko jedna rzecz: niektóre ujęcia wydawały się rozciągane w czasie niejako na siłę. O ile obserwowanie czyjejś nieruchomej twarzy przez 5 sekund jest normalne, o tyle patrzenie na nią przez kolejne 8 już trochę nuży. A takich dłużyzn umiałabym tu wskazać przynajmniej kilka. Bez nich obraz Holland byłby już dla mnie prawdziwą rewelacją.