Ma to wiele nazw ale jedną z takich popularnych jest "falowanie". To jest jak cykl, który się nie zamyka. Nie zrozumiesz tego, jeśli sam tego nie doświadczysz. Kiedyś było o wiele gorzej ale ludzie na ogół wspominają dość dobrze ten "ciężki" okres, no a kiedy przyjdzie ich kolej sami będą "falować" czy też gnębić następnych nowych. Też byś to zrobił, jednak nie można tego opowiedzieć, musiałbyś tego doświadczyć.

Brak wojska nie wyklucza tego zjawiska, można go doświadczyć w mniejszym stopniu na przykład, na koloniach, w harcerstwie, czy nawet w szkole średniej "dzień kocenia" - to też takie falowanie light. Jak nie możesz wyjść z domu to wejdź do jakiejś gry komputerowej gdzie są ludzie którzy pojadą się za "pro". Tam też uświadczysz pewnego rodzaju falowania z ich śmiesznej gatki. Ludzie są jak zwierzęta i niektórych nawyków nie można się pozbyć.

W wojsku generalnie żołnierze zawsze byli bici, od Napoleona, poprzez pruski dryl, aż do współczesności.
W armii radzieckiej był nawet specjalny "służbowy" cios stosowany na każdym szczeblu. Gdy brakowało argumentów słownych, przechodzono do "czynu'. Oczywiście tak, by nie zrobić krzywdy, ale żeby wiedział, że przecholował. Opisane jest to m.in. w "Zapiskach oficera armii czerwonej".
Co do w WP uważam, że lepiej byli przygotowani pariasi, niż ich oprawcy. W sytuacji ekstremalnej, na wojnie, albo lepiej w niewoli, w czasie tortur. Bardziej przygotowane psychicznie byłyby ofiary
W LWP zaczęło się to pod koniec lat 70-tych, a nasiliło w 80-tych, gdy do wojska zaciągali ludzi ze średnim wykształceniem, studentów, oraz młodych robotników z przemysłu typu Ursus, czy FSO, bo tam rozwijały się idee Solidarności. A "młynek" w wojsku miał poniekąd złamać ich bunt.