"Jacek Strąk" samodzielnie ocalił ludzkość przed wybuchem trzeciej wojny światowej. Pomnikowa postać bez skazy kontra radzieckie diabły. A wszystko to ku chwale wolności i demokracji uosabianej przez amerykańskie tajne służby. Chyba nie można przedstawić bardziej czarno-białej wizji historycznych zdarzeń. Nie przystoi to inteligentnemu reżyserowi, jakim bez wątpienia jest Pasikowski. Wstyd!
Cześć i chwała Ci za rozsądny głos!!!! Poszłam na film apolitycznie- wiedząc, że film "nie po mojej myśli" -ale nie widzę powodu, żeby film fabularny traktować aż tak poważnie- spodziewałam się dobrego szpiegowskiego filmu, dobrej roli Dorocińskiego, zwrotów akcji, dreszczyku emocji, niejednoznacznych postaci... A tu- towarzysze radzieccy jak z kreskówki, polski wywiad jak z kabaretu, Amerykanie- altruiści i zbawiciele, sam a Kukliński- superman i Mesjasz. Żadnych wątpliwości, półcieni, trudnych wyborów. Nawet Dorociński jakiś słaby. A żona całująca Kuklińskiego w rękę- jak parodia pamiętnej sceny Oleńki i Kmicica. Bardzo serdecznie pozdrawiam- Twój komentarz jest snajpersko celny!
Iść na film biograficzny człowieka, który był w środku rozgrywki między Stanami, a Związkiem Radzieckim i spodziewać się, że będzie on apolityczny. Mocne.
Mnie rozbawiło apolitycznie ale nie po mojej myśli, ale ocenę szanuję bo każdy ma prawo do swojej opinii :)
Hm... próbowałam być szczera, nie- zabawna, ale sama dobrze widzę, że mi nie wyszło:) Mea culpa. ps dziękuję! pozdrawiam :)
Ale jak czytałem w rożnych miejscach, to nie jest film biograficzny. Tylko thriller - szpiegowski oparty na prawdziwych wydarzeniach. A to spora różnica.
Czyli brak realizmu i prawdy historycznej? Bez przesady.
To jest film fabularny a nie dokumentalny :P
Nie napisałem nigdzie, że jest dokumentalny, tylko biograficzny. Biograficzny jest gatunkiem fabularnego.
Dziękuję za głos poparcia. :-) I również zgadzam się w 100% z twoimi uwagami. Ale w sumie przykro, bo temat nośny, a został potraktowany kreskówkowo właśnie. Pasikowski powinien sobie obejrzeć choćby mini-serial o CIA "The Company" z 2007-ego roku, żeby zobaczyć JAK takie historie powinno się opowiadać, zwłaszcza że film ten obejmuje cały okres zimnej wojny (od 1954.), tylko z perspektywy amerykańskiej. Ale i KGB jest tam pokazane niezwykle wiarygodnie. Świetna produkcja, którą polecam wszystkim.
A "Jack Strong" nie sprawdził się nawet jako kino akcji, bo tej tu jak na lekarstwo - głównie gadające łby w scenach gabinetowych. A Dorociński to zdecydowanie upiększona wersja Kuklińskiego, który był chyba o dwie głowy niższy od niego. ;) No ale miał się tu prezentować jak James Bond, więc wiadomo... ;))
The Company widziałem już dosyć dawno, ale z tego co pamiętam to KGB i CIA są tam przedstawione prawie jak kluby szachowe, które rozgrywają partyjkę na szachownicy świata, niemal (podkreślam) zgodnie z zasadami fair play, a naprawdę to różnie bywało. Zresztą jeśli ktoś by chciał pokazać jak normalnie funkcjonuje wywiad to by musiał nakręcić film o ludziach, którzy miesiącami ślęczą nad dokumentami, ewentualnie przez wiele miesięcy obserwując dzień w dzień jakąś kępę krzaków w nadziei, że w końcu ktoś się tam pojawi. A co do Dorocińskiego, to sorry ale to jest kino. Pamiętam jak w czasach Ekstradycji spotkałem pierwszy raz Marka Konrada. Na ekranie to był komisarz Halski, potężny chłop, który lał bandytów, a w rzeczywistości zobaczyłem drobnego, uśmiechniętego człowieka niższego ode mnie o głowę, a sam wtedy byłem niezbyt wyrośniętym nastolatkiem.
Powołując się na "Company", miałem przede wszystkim na myśli staranność, z jakim go nakręcono, nie idąc na łatwiznę, skróty i uproszczenia jak w "Jacku Strongu". Tam postaci były naprawdę wielowymiarowe, a wojnę wywiadów pokazano jako jedną wielką strefę szarości, gdzie nic nie jest jednoznaczne i do końca przewidywalne. Co do wspomnianego fair play, to raczej nie... Myślę, że rozgrywki CIA i KGB cechowała głównie ostrożność i wzajemny respekt, bo każdy błąd mógł obie strony wiele kosztować. Więc trwała taka niekończąca się walka na przewagi, co jakiś czas eskalująca... w postaci choćby wojny w Wietnamie.
Tu jest filmweb a nie salon polityczny. Ocenilas film na 1 bo byl niezgodny ideowo z tresciami, ktore reprezentujesz? I teraz bedziesz latac jak kot z pecherzem i klaskac kazdemu, kto bedzie mial podobne? :-D
Nie ogladalam jeszcze filmu, ale bardzo watpie, aby zaslugiwal na najgorsza z mozliwych ocen..
Bo nie zasługuje:) Już choćby sama sprawność narracji, techniczna strona filmu, gra aktorska (chociaż momentami pozostawiająca wiele do życzenia) daleko wykraczają poza najniższą ocenę. Ktoś kto wystawia ocenę 1 temu filmowi albo jest politycznie uprzedzony, albo psychicznie niezrównoważony :) Nie żebym sam uznawał film za arcydzieło, bo nim nie jest ale na szczęście nawet nie próbuje nim być. Jeśli ktoś ocenia filmy pod kątem swoich przekonań, to współczuje ludziom tak wąskich horyzontów i twardej (jak u tych komuchów na filmie) głowy.
Nie podoba się - ok. Ale za samą grę aktorską, zdjęcia, montaż i muzykę na pewno co najmniej 4 nawet najbardziej wredny krytyk wystawi, coś chyba tu nie gra.
Nie chciałabym się tłumaczyć, ale może spróbuję wyjaśnić- za grę nie mogę, ponieważ bardzo cenię Dorocińskiego i uważam za świetnego aktora, a w tym filmie, nie wiem dlaczego -bo powodów może być dużo- Dorociński jest słaby aktorsko i nijaki. Podobały mi się role Baki I Czopa- chyba tylko te, a więc trochę za mało, żeby podnosić za grę aktorska. Do tego Kulikow podskakujący i wrzeszczący jak Kaczor Donald z kreskówki i mrużący oczy Iwanow też mnie nie przekonali.Dodatkowo postać (rola) Jaruzelskiego trochą jak z kabaretu moim zdaniem. Muzyka albo była niezauważalna- jak dla mnie-albo (chyba w momencie jak Iwanow kroczy z obstawą)- kojarzyła mi się z Gwiezdnymi Wojnami (marsz Imperatora) i w tym przypadku to nie jest komplement. Szczegóły typu: niezrozumiały pościg za samochodem- niby-Kuklińskiego (po co skoro obserwowano kogo innego) czy zakładanie kominiarek przez Rosjan na początku- po co? Scena całowania na przeprosiny za posądzenie o kochankę- już o tym pisałam. Postać samego Kuklińskiego tak krystaliczna, że zupełnie nieprawdopodobna i nierzeczywista - jakby nie był człowiekiem z krwi i kości. I do tego film odbieram jako nudny- gadają w gabinetach, bohater się obawia, gadają w innym gabinecie, bohater się obawia- i tak w koło Macieju. W filmie takim jak "Szpieg" udało wnieść się- i dreszczyk, i emocje na poziomie archiwów i gabinetów, tu nie. Brakuje błyskotliwych dialogów- gdzie się podział dawny Pasikowski ze swoimi ripostami? Postaci są albo do bólu złe (czasami śmieszne)- albo do bólu dobre. Jako film szpiegowski i thriller ten film jest dla mnie nieporozumieniem- takie określenie ma ocena "1" właśnie. Czekałam na ten film i myślałam, ze będzie dobrym filmem szpiegowskim, prawdziwym thrillerem- niestety nie jest, a w mojej ocenie jest też zawarty zawód jakiego doznałam. Pozdrawiam :)
Przesadzasz, ale masz do tego prawo. Wiesz, to nie jest Hollywood, żeby błyszczeć ripostami i grą aktorską na poziomie Oscara. To jest tylko Polska, a jak na polskie warunki film jest zdecydowanie elitą :-) Również pozdrawiam.
I pomyśleć że jeszcze kilkadziesiąt lat temu Hollywood mogło Polskiemu kinu buty czyścić... Mamy prawo wymagać od Polskich filmów żeby były dobre, ale nie "holyłudzki" styl powinien być wyznacznikiem dobrego filmu. Chodzi o to żeby nasze filmy sprawnie opowiadały o naszym skrawku świata, o naszej ziemi, w sposób nam odpowiadający.
Moim zdaniem nie jest tak źle (przynajmniej aż tak ;) )- Czarny Czwartek to naprawdę świetny film!!!, Generał Nil też całkiem dobrze wypada i 80 milionów też się jakoś broni.
ale w opozycji stoją takie tytuły jak "Tajemnice Westerplatte", czy "Bitwa Wiedeńska", nie mówiąc o mainstreamowych komediach czy filmach (które nigdy się polakom nie udają) inspirowanych twórczością pana Q.T. (choćby "Weekend" Pazury).
Nie oceniam pana Kuklińskiego. Wspomniałam już gdzieś, że mnie razi w filmie czarno-białe/naiwne przedstawienie tematu.
I zastanawia mnie na przykład, czemu mówi się o tym jednym szpiegu, a milczy na przykład o Jerzym Pawłowskim. Pawłowski odsiedział 10 lat z wyroku i potem objęła go amnestia (był skazany na 25 lat). Podobno mógł wyjechać do USA w ramach wymiany za Zacharskiego, ale zdecydował zostać w Polsce.
Polaryzacja bohaterów rzeczywiście jest chyba największą wadą tego filmu. Nieskazitelność tytułowego bohatera jest nawet komiczna ;). Pawłowski jest rzeczywiście prawie zapomniany- lub też mało wspominany- zależy od interpretacji. Dobrym materiałem na film byłby Zacharski- ale chyba mało prawdopodobne aby taki film powstał. Pozdrawiam :)
No właśnie. Bohater filmu wcale nie musiał być przedstawiony tak nieskazitelnie. I to by filmowi/odbiorowi nie zaszkodziło.
Ponadto, mnie się na przykład nie podoba jak pułkownik dostaje w twarz od kobiety.
To dwa razy gorzej. Bo jak się ma urodę, to jeszcze da się coś zrobić. Stara i głupia to straszna tragedia.
Zastanawiałam się dlaczego w roli Kuklińskiego został obsadzony Dorociński. Okazuje się, że jest to pierwszy wybór producentów. Gdy zapytano Pasikowskiego dlaczego nie zagrał Linda, odpowiedział, że mógłby zagrać tylko Kuklinskiego, a ta rola była z góry obsadzona.
No i wyszedł blady/mało wiarygodny i Kukliński i film.
Lindzie proponowali ale odmówił, ze względu na swoje własne tylko jemu znane powody.
No to Linda głupio zrobił, bo mógł zagrać fajną rolę. Aktor nie musi przejmować poglądów granej postaci.
No jeśli chodzi o niego to akurat jestem przeciwnego zdania. W przeciągu 10 ostatnich lat nie ma go na ekranach praktycznie wcale.
Zastanawiałam się ostatnio, czy Ireneusz Czop nie nadawałby się do tej roli lepiej niż Dorociński...
Słusznie prawicie. Też się zastanawiałem nad tym. Momentami Dorociński mnie męczył, niekiedy zachowywał się jak ofiara w slapstikowych komediach... ale to kwestia gustu:)
Kto proponował Lindzie? Czytałam wywiad z Pasikowskim, w którym powiedział, że nie angażował do tego projektu Lindy, jako "odwet za Pokłosie", pisząc ogólnikowo...
Ale w amerkańskich filmach to nikomu nie przeszkadza i każdy się nad nimi spuszcza mówiąc "u nas to nigdy takiego kina nie będzie". Jak już mamy takie kino to znów jest problem innej natury.
Jednak reprezentacja ludzi najdelikatniej mówiąc głupich w tym narodzie nie słabnie.
Do autora. Bierz bety i jedź do swojej ukochanej Rosji.
Rozczaruję cię - nigdy tam nie byłem i się nie wybieram.
A Kukliński to postać autentyczna, nie wymyślony hollywoodzki heros, więc wypada być rzetelnym, kiedy opowiada się o faktach. Film manipuluje emocjami widza, żeby sprzedać jednowymiarową wersję historii, która miała dużo więcej odcieni. Tylko na to zwróciłem uwagę.
A jak sobie inaczej ten film wyobrażasz? Włącz dokument jak chcesz dokument.
Jesteś tak mało kumaty żeby nie dostrzegać że historia jest podkolorowania i musi być żeby to się tak dobrze oglądało?
Domyślam się że amerykańskich produkcjach panuje suchy naturalizm (szczególnie w tych Kurtem Russellem) i kurczowe trzymanie się faktów.
Pozostań przy oglądaniu komedii bo innych filmów nie rozumiesz.
Odezwał się "ekspert", który rozumie więcej od innych. ;-)
"Jack Strong" prezentuje historię nie tyle podkolorowaną dla potrzeb dramaturgii, co po prostu maksymalnie uproszczoną, bo jedynym celem tego filmu jest wykreowanie nieskazitelnego bohatera, którego wizerunku nic nie może zmącić. Więc nie ma tu miejsca na żadne odcienie szarości. A to akurat nie świadczy o intelekcie twórców, tylko o ich koniunkturaliźmie. W takim przypadku wolę obejrzeć jakąkolwiek hollywoodzką bajeczkę niż film, który udaje, że pokazuje prawdę. Albo faktycznie sięgnąć po dokument lub książkę.
A co do faktów, to taki wtręt przy okazji... W latach '70-ych w USA działał polski szpieg Marian Zacharski. W 1981-ym został zdemaskowany, osądzony i zamknięty w więzieniu. Cztery lata później doszło do wymiany - Amerykanie przekazali go PRL-owskim władzom w zamian za... 25 amerykańskich szpiegów, którzy działali na terenie Polski w tym samym czasie, kiedy Kukliński współpracował z wywiadem USA. 25-u!!! Tyle w temacie wyjątkowości roli, jaką odegrał Kukliński..., który wg Pasikowskiego sam jeden zapobiegł wybuchowi wojny nuklearnej.
Sam to on np. sporządzał plan wprowadzenia stanu wojennego..., po czym zwiał z Polski i zostawił nam go "w prezencie". Amerykanie wiedzieli o tych planach, mieli też listę działaczy "Solidarności" do internowania i co? I nic. Wszystko odbyło się tak, jak miało, bo Ameryka nie zamierzała z powodu kryzysu w Polsce zaogniać relacji z ZSRR. Tak więc akurat w tej kwestii szpiegowskie raporty Kuklińskiego nie przyniosły żadnego efektu. Pasikowski jednak nie zajmuje się w filmie takimi niuansami. ;)