Cześć, wyjaśni mi ktoś fenomen tego filmu?
Mi się nie spodobał, być może miałem inne oczekiwania
Mam bardzo podobne odczucia. Wszędzie widziałem pochwały, "najlepszy Bond" itd., a sam film nie był jakoś angażujący i czasami się po prostu nudziłem.
Zbudowanie od nowa Bonda, zerwanie z wieloma Bondowskimi rzeczami. Ten film to nie jest kolejna kalka czy fan service dla wielbicieli Bonda, to odważna próba pójścia w innym kierunku i jak najbardziej udana próba. Pokazanie jak James stawał się agentem 00, pokazanie, że nie był od początku takim pewnym siebie facetem który tylko wyrywał laski i niczym się nie przejmował. Tutaj pokazana jest ludzka twarz Bonda, James się zakochuje, chce rzucić robotę po zaledwie kilku tygodniach/miesiącach bo się zakochał. Takiej twarzy Bonda nie znaliśmy (może tylko w - W tajnej służbie jej królewskiej mości - coś tam było pokazane), to jest świetne rzeźbienie charakteru Bonda. A już co do takich bardziej technicznych rzeczy, świetne budowanie napięcia, pierwszy akt wolniejszy, ale budował klimat i dramaturgię przed 2 aktem gdzie dostaliśmy świetną rozgrywkę pokerową. To też jest coś niesamowitego. Mamy jakieś 10-15 minut gdzie tylko patrzymy jak postacie grają w Pokera, a mimo to jest to tak rozpisane i nakręcone, że czujemy emocje, bo gra toczy się o wielką stawkę. 3 akt za bardzo przyhamował i to chyba jedyny błąd tego filmu.
Mnie ten film rozśmieszył. Prawacka i mizoginistyczna wizja "prawdziwego mężczyzny", który sam jest w stanie pokonać armie najemników, niczego się nie boi, jest mistrzem w walce wręcz, nigdy nie pudłuje, wszystkie kobiety się za nim oglądają i wskakują mu do łóżka na jedno skinienie, jeździ najlepszymi samochodami itd.
Ty kiedyś oglądałeś jakiś film z Bondem? Jeszcze jakieś chore ideologie próbujesz w to wplatać? Poziom tego portalu już dawno padł na ryj a teraz okazuje się, że jest studzienka która prowadzi jeszcze niżęj.
ja też w tych filmach z bondem nic nie widzę, taki słabiutki rambo tylko, że bez muskułów i z mniejszą statystyką trupów