Gdyby te dwie dziewczyny nie przyjaźniły się przez całe życie a były na przykład jakimiś rywalkami w życiu zawodowym ale jakoś tam te stosunki byłyby poprawne i miejsce ślubu byłoby ostatnim zapalnikiem do wielkiej wojny. A tutaj taaaka wielka przyjaźń i nagle takie cyrki? Podobny tematycznie wątek irytował mnie w "Przyjaciołach" kiedy Monika zażądała wręcz od Chandlera opłacenia imprezy ślubnej. Serio mam wrażenie że to jakiś spisek organizatorów ślubów z tym pokazywaniem szalonych panien młodych dla których to ma być "najpiękniejszy" dzień w życiu żeby nakręcać interes bo nie chce mi się wierzyć że ludzie potrafią się tak zachowywać "bo ślub". A pan młody to oczywiście tylko dodatek który ma się pojawić i powiedzieć "tak" czy wydukać przysięgę.
TaK!! Mnie też ten wątek w "Przyjaciołach" bardzo zirytował. Monica miała Wielką Fioletową Księgę Czarów, Bay City Rollers, kwartet smyczkowy i lilie. Planowała to od dwudziestu lat. Tylko o pieniądzach zapomniała... >: / Historia tak męcząca jak zachowanie Rossa po porodzie Rachel.
Monica nie zapomniała o pieniądzach. Jej rodzice mieli dać kasę, ale po rozstaniu z Richardem uznali, że już nie znajdzie innego chłopa o wydali, o ile się nie mylę, na domek na plaży ;)
To była ironia. Stąd też ta buźka na końcu zdania - by ją podkreślić. A już przede wszystkim chodziło mi o te wrzaski, krzyki i żądania "okupu" od wszystkich dookoła, przy braku jakiejkolwiek refleksji: "...może sama je sfinansuję?".
Sytuacja z punktu widzenia charakterologicznego - nie do przyjęcia. A zachowanie mało odpowiedzialne. Poza tym, jak długo można sponsorować dorosłe dzieci? Też wybrałabym domek na plaży : )
Pozdrawiam. Ciao.